Rozmowa z pewną Panią, która prawie taranując drzwi przyszła na Ostrą Izbę.
- Dzień dobry, bo mnie tu odesłali z przychodni... tu do Was na Ostry Dyżur.
- Ale co Pani dolega? Co się dzieje?
- Przeziębiona jestem, a w przychodni nie ma akurat mojego lekarza.
- No ale tu jest Ostry Dyżur, to jakiego chce Pani tu lekarza?
- No jak to jakiego? Rodzinnego...
Ręce opadają. Chociaż patrząc obiektywnie to trzeba również "pogratulować" osobom z przychodni, które odsyłają pacjentów z PRZEZIĘBIENIEM na ostry dyżur.
- Dzień dobry, bo mnie tu odesłali z przychodni... tu do Was na Ostry Dyżur.
- Ale co Pani dolega? Co się dzieje?
- Przeziębiona jestem, a w przychodni nie ma akurat mojego lekarza.
- No ale tu jest Ostry Dyżur, to jakiego chce Pani tu lekarza?
- No jak to jakiego? Rodzinnego...
Ręce opadają. Chociaż patrząc obiektywnie to trzeba również "pogratulować" osobom z przychodni, które odsyłają pacjentów z PRZEZIĘBIENIEM na ostry dyżur.
Tylko mogę życzyć jak najmniejszej liczby takich przypadków.
OdpowiedzUsuńAle miałam kiedyś taką sytuację: wbił mi się kleszcz w pachę i nie było odważnego w rodzinie do wyciągnięcia go. Udałam się więc do przychodni, zostałam odesłana. Następnie poszłam do szpitala - okazało się, że nikt nie może mi udzielić pomocy, bo szpital nie prowadzi Ostrego Dyżuru. W międzyczasie zaliczyłam pogotowie, również bez skutku. I po takiej kilkugodzinnej wędrówce trafiłam do kolejnego szpitala, który ma Ostry Dyżur, z kleszczem pod pachą.
Moje zażenowanie sięgnęło zenitu, gdyż uważam że z takimi "pierdołami" nie powinnam zawracać głowy lekarzom na Ostrym Dyżurze, którzy mają na celu ratowanie ludzkiego życia, a nie zajmowanie się kleszczami.