wtorek, 30 grudnia 2008

Świątecznie

Święta, święta i po świętach. Wigilia minęła szybko i wcale nie spokojnie. Od samego rana karetki zwoziły nam pacjentów. Pierwszy raz od dawna większość osób naprawdę wymagała hospitalizacji lub chociaż zaopatrzenia w ramach ostrego dyżuru. Mało "chodzików" (tych, co przychodzą sami), którzy pewnie bardziej zajęci byli świątecznymi przygotowaniami. Wiadomo, jak chcesz przygotować rodzinną kolację, to nie w głowie Ci bieganie do szpitala z byle czym.
Tej wigilijnej nocy było tylko kilka takich przypadków. Szczególnie jeden zapadł mi w pamięć. Godzina 12 w nocy, stukanie do drzwi, a za nimi pan w śmiesznej czapeczce, a z nim żona i córki. Tak jakby całą rodziną na pasterkę się wybrali. Pana bardzo bolał kręgosłup gdy ruszał tułowiem w bok. Na szczęście został szybko i sprawnie "załatwiony".

Nieco uwagi wymagają też dwaj panowie, którzy wypili trochę za dużo. Po standardowym zaopatrzeniu, chyba z racji szczególnego dnia, nie zostali odesłani na izbę wytrzeźwień, tylko dostali jedną z naszych miejscówek dla vipów. Tym razem trafiły się im pomarańczowe nosze pod choinką. Ładnie i świątecznie. Na szczęście panowie grzecznie przespali całą noc i nad ranem ruszyli na dalszą popijawę.

Corocznym standardem są oczywiście przypadki "wypychania" na oddział starszych członków rodziny. Również do nas trafiło kilka takich osób. Nie potrafię zrozumieć, jak w takim dniu można matkę czy ojca oddać jak zużyty przedmiot. Dlaczego tak się dzieje? Wstyd przed znajomymi, z którymi będziemy się objadać przy stole? Czy wyjazd w góry jest ważniejszy od zapewnienia starszej osobie odrobiny towarzystwa i ciepła? Wydaje się mi, że Święta to czas, którego nikt nie powinien spędzać sam, czas rodzinnych opowieści i harmonii. Starszy człowiek też czuje... Powiedziałabym, że właściwie to lepiej, że takie osoby są oddawane, niż miałyby być poszturchiwane i przestawiane z kąta w kąt. Tylko, że szpital nie powinien służyć takim celom.

Mimo zmęczenia i dużej ilości pracy udało się nam znaleźć kilka minut na świąteczną kolację (koło 3 w nocy) i złożenie sobie życzeń.
Korzystając z okazji życzę każdemu aby napełnił swoje serce tym, co najpiękniejsze: miłością, wiarą i nadzieją. A w nadchodzącym Nowym Roku życzę Ci, byś pozostał sobą i nie zapomniał o tym, co Cię wyróżnia w tłumie... I przede wszystkim dużo dużo ZDROWIA.

wtorek, 16 grudnia 2008

Początek

Pamiętam swoją pierwszą dniówkę w tym szpitalu. Izba Przyjęć składała się z kilku niewielkich pomieszczeń. Warto tu wspomnieć o oryginalnych drzwiach, które oddzielały dyżurkę pielęgniarską od korytarza (poczekalni). Za drzwi służył... parawan... z karteczką "proszę pukać".

Mój pierwszy "ostry dyżur" to dwunastogodzinna bieganina, tym bardziej, że szpital to wielki moloch, pełen labiryntów i zakamarków. Atmosfera napięta, personel karetek tupie ze zniecierpliwieniem, czekając na lekarza. Do środka, ludzie wchodzą razem z "drzwiami" awanturując się, że siedzą od kilku godzin. Podobnie zresztą wygląda większość "ostrych".

Swoją drogą skąd ludziom przychodzi do głowy, że przedwczorajszy ból głowy (lub nawet tygodniowy) jest stanem tak pilnym, że należy się im pierwszeństwo przed karetką, która przywiozła pacjenta np. po napadzie padaczkowym. W ogóle, dlaczego tacy ludzie przychodzą do szpitala, a nie do lekarza pierwszego kontaktu ?? Dlaczego? Bo tak! Bo szybciej! Bo badania za darmo! Bo mi się należy, ja płacę podatki!

Kolejną, grupą pacjentów, są Vip-y. Vip to zazwyczaj Pan w średnim wieku, rzadziej Pani. Przywożeni na sygnale przez karetkę. Od ręki mają wykonane większość badań, na które normalny człowiek musi czekać miesiącami lub zapłacić za nie. Poza tym potrafią bardzo "umilić " czas nie tylko personelowi szpitala, ale i innym oczekującym. Ich charakterystyczną cechą wspólną jest zawartość alkoholu we krwi, często niezbyt czysty wygląd i nie najlepszy zapach. To oczywiscie bardzo delikatny opis... A nawet bardzo bardzo.

Izba to miejsce, gdzie zawsze coś się dzieje, ciągle ktoś przychodzi. Każdy dzień wygląda inaczej, każda sytuacja jest inna. Są chwile lepsze i gorsze, śmieszne i dramatyczne, a niektóre z nich są warte upamiętnienia - żeby się pośmiać, żeby pomyśleć.